(tylko do korespondencji): Szybowice 378,
48-200 Prudnik

Odsłony: 62664

wilk, czy piesWraz z rozwojem zoopsychologii powstała dyskusja: czy psy tworzą stada/watahy, czy też społeczności(?).
Wbrew pozorom dyskusja ta ma ogromne znaczenie dla postępowania z psami, które stały się nieodłącznym „elementem” życia człowieka współczesnego. O ile jednak psy od dawien dawna towarzyszyły człowiekowi, o tyle obecnie ich role znacznie się zmieniły - z głównie użytkowych, psy stały się bardziej towarzyszami człowieka, niż jego pomocnikami.

Zacznijmy jednak od początku.

Najczęściej uważa się błędnie psa za udomowionego „potomka” wilka. Jest w tym odrobina prawdy*, bo gatunki te niejako podzieliły się tak dawno temu, że trudno je nawet nazwać protowilkiem czy protopsem. Raczej należałoby powiedzieć, że ów praprzodek - jakowyś protopsowilk - podzielił się na dwa równoległe gatunki - istniał więc protopies i protowilk, zaś protopies zaczął towarzyszyć człowiekowi ok. 15 tys. lat temu, gdy ten zaczął się osiedlać, protowiliki natomiast stały się przedmiotem polowań głównie ze względu na futra, ale też "pozycję", jaką zajęły w ludzkich opowieściach, przemykając się i zjawiając niczym duch  w ostępach leśnych otaczających ludzkie siedziby (co czynią do dziś - bardzo trudno spotkać wilka). Jednym słowem okazało się więc, że psy nie pochodzą od wilków, jakie znamy. Z czasem, spośród protopsich osobników, do ludzi zbliżały się te, które miały mniejszy dystans do człowieka, stopniowo dostosowując się do nowego stylu życia, żerując "na śmietnikach", a z czasem coraz bliżej ognisk ludzkich. 

Było to więc tak dawno oraz dokonały się przez selekcję naturalną a później także celową (hodowlę) tak głębokie zmiany, że w genetyce pochodzenie psa od wilka straciło już swoje znaczenie. Psy i wilki znacznie się więc od siebie różnią, począwszy od różnic w budowie, poprzez eksterię (wygląd zewnętrzny), a skończywszy na psychice, przez co - na przykład - inaczej tworzą więzi (zarówno między sobą, jak i np. z opiekunami).

Wilk tworzy watahy (bardziej rodzaj rodziny niż stada), o nieliniowej strukturze władzy - tzn. choć wyróżnia się przywódcę stada: alfę (samiec - basior i samica - wadera lub jedno z nich), zwykle jest też osobnik beta, a także omega, o najniższym statusie w grupie - jednak nie występuje prosta zależność między „zwierzchnikami” a „podlegającymi”. O ile - choć rzadko - dochodzi do walki o władzę między samcami alfa (raczej są to demonstracje i przepychanki, wilki nie giną w takich starciach, choć zdarzają się zranienia, a pokonany wilk po prostu odchodzi z watachy), to pozostałe wilki nie biją się między sobą, by ustalić kto silniejszy - każdy "otrzymuje" swoją rolę w rodzinie. Jest więc ciocia i wujek, którzy pomagają w wychowaniu i kształceniu młodzieży, jest brat-łat, który bawi się ze szczeniętami, ucząc je "sztuczek" i metod dorosłych wilków i "chłopiec do bicia" (omega), który jest jakby ofermą batalionu, znosząc kuksańce i dokuczania, zwykle młodzieży. Każdy osobnik z niższych szczebli może jednak awansować i jego rola może się zmienić w wyniku umierania starszych lub słabszych osobników i dorastania młodzież, spośród której jedne wilki zostają w rodzinie, inne odchodzą by budować własną watachę lub dołączyć do tworzącej się, rzadziej już istniejącej. 
Hierarchia jest najbardziej widoczna przy pożywieniu, gdy osobniki alfa posilają się pierwsze, a omega ostatnie. Jednak stado poluje razem, inaczej niż przy posiłkach ustawiając pozycje, śpi razem, bawi się, opiekuje się rannymi, młodymi itd. Samica alfa przewodzi w takich zadaniach, jak np. opieka nad szczeniakami, a samiec alfa w takich jak zdobywanie pożywienia i przemieszczanie się.Dominacja
W watasze istnieją dość trwałe więzi rodzinne, z podziałem na role społeczne - prawo do rozrodu posiadają wyłącznie osobniki alfa - poza samicą alfa pozostałe nie mają rui, a młode wychowuje całe stadło. Wilki mają poczucie odrębności gatunkowej i społecznej (z tego względu np. nawet oswojone wilki nie tworzą z człowiekiem interakcji społecznych, podobnie z resztą jak z psami).
Młode wilczki mają szczególny status - okazują uległość dorosłym i są przez nich wychowywane - oraz własną hierarchię, która szybko się zmienia, m.in. poprzez zabawy. Cała rodzina opiekuje się młodymi wilkami, karmi je oraz broni. Po wejściu młodych w okres dojrzewania hierarchia w watasze może się zmienić, zaś osobnik, który nie podporządkuje się nowej hierarchii watahy, opuszcza ją, zazwyczaj po to, by stworzyć własną.

Obserwacja gromad tworzonych przez psy wskazuje, że NIE tworzą one watahy (choć potocznie nierzadko tak się je nazywa na skutek wcześniejszego poglądu, że pies to oswojony wilk) - tworzą one luźne grupy, do których poszczególne osobniki się przyłączają lub odłączają. Rzadko też budują one hierarchię, a jeśli już, to jest ona zmienna, raczej liniowa (choć to też nie jest takie proste), oparta na sile. Bywa, że po polowaniu grupy psów, pozostają osobniki zagryzione przez pobratymców (jeden lub kilka), co w watasze wilków się nie zdarza. Nie tworzą one także stałych par, choć bywa, iż przywódca łączy się z najsilniejszą samicą. Nie jest to jednak stały związek i nie wspierają się oni wzajemnie, jak robią to basior i wadera. W grupie psów brak jest trwałych więzi, także rodzinnych, tak samo nie pełnią one ról społecznych.

Tak więc wilk jest zwierzęciem stadnym (powiedziałabym raczej, że rodzinnym), zaś pies określany jest raczej jako zwierzę socjalne bądź społeczne.

Tu uwaga - według najbardziej popularnej definicji zwierzę społeczne (co jest też często określane socjalnym) to takie, które „podporządkowuje swoje interesy” interesom grupy. Widzimy więc, że według tej definicji pies nie jest też w pełni zwierzęciem społecznym. Jeśli bowiem w grupie psów, któryś "uzna", że "jego interes" jest ważniejszy od "interesu" innego psa, wybucha spór, a bywa że nawet walka na śmierć i życie.

Ale i to nie jest aż takie proste.

Gdy bowiem odwołamy się do socjologii, a więc nauki o społeczeństwie, dostrzeżemy, że to właśnie ona - a nie zoologia i/lub biologia - wskazuje pojęcie grupy społecznej o małej spójności, gdzie więzi są luźne, oparte na zaspokojeniu własnych potrzeb, nie koniecznie związanych z potrzebami całej grupy. Taką grupę tworzą osobniki (także ludzie), które chcą osiągnąć określony, zwykle pojedynczy cel - np. zabawa albo zdobycie pożywienia, albo wywarcie nacisku (jak złożenie petycji, czy ratowanie dziecka, albo zmiana polityczna, itp.), co znamy doskonale - na przykład - z tzw. „wydarzeń” na Facebooku, zbiorowych protestów, czy fenomenu Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.
Zwierząt oczywiście nie będziemy podejrzewać o sympatie polityczne, natomiast grupa psów ma zazwyczaj jeden z dwóch celów - zdobycie pożywienia i/lub zabawa, czasem prokreacja, ale bez wychowywania potomstwa (czyli przeciwnie, niż wilki).

Z kolei grupę socjalną zoologia opisała u stawonogów i kręgowców, spośród stawonogów jako przykład podając pszczołę miodną lub mrówkę, co jest najbardziej znanym przykładem. Przez to właśnie podaje się ich nazwy zamiennie - zwierzę socjalne = zwierzę społeczne - choć mrówki, pszczoły, osy i termity tworzą zaawansowane struktury społeczne (determinowane jednak biologicznie, a nie przez "awans społeczny"!) i nie obserwowano walk w obrębie kolonii. Natomiast hierarchia dominacji znana jest u raków i innych skorupiaków, czy wyżej uorganizowanych kręgowców: ptaków, bądź ssaków.
Hierarchia socjalna (dominacji) powstaje na skutek konfliktów między dwoma osobnikami (co dotyczy wielu par w większej grupie), a w tym walki, ucieczki oraz demonstracji podporządkowania.
Po raz pierwszy obszernie opisano hierarchię socjalną u kur domowych (dlatego nazywane bywa "kolejnością dziobania"). Pokażmy więc to na ich przykładzie.
Gdy kura A staje po raz pierwszy naprzeciw kury B zazwyczaj staczają one walkę. Następne spotkanie to walka krótsza, a po pewnym czasie u jednej z kur wytwarza się nawyk podporządkowania (przegrywania), zaś u drugiej dominacji (wygrywania).
Co ważne, wojowniczość poszczególnych osobników przedstawia się tak, że w danej parze kura A zawsze dziobie kurę B, ale nigdy odwrotnie. W ten sposób całe stado można - dzieląc na pary - opisać w kategoriach zwanych „porządkiem dziobania”.
W ten sposób powstaje „społeczność” oparta na zachowaniach agonistycznych, tzn. związanych z konfliktem (walką) między dwoma osobnikami, obejmujących schemat: walka -> ucieczka -> demonstracja uległości.
W przykładowej grupie trzech osobników (może ich być oczywiście więcej) istnieje kilka możliwych układów dominacji:

  1. prosty, liniowy porządek dominacji, często występujący w stadach zwierząt agresywnych;
  2. układ bez hierarchii dominacji, często spotykany u młodych zwierząt chowanych razem;
  3. jeden osobnik dominujący i dwa podporządkowane, częsty u myszy;
  4. dwa osobniki dominujące i jeden podporządkowany - dość rzadki;
  5. układ przypominający trójkąt, najmniej częsty.

Jednak - jak widzimy - nie zawsze występują zachowania dominacyjne, czyli nawet w grupach/stadach o charakterze generalnie dominacyjnym zdarzają się układy bez hierarchii opartej na dominacji. To z kolei stawia pod znakiem zapytania teorię dominacji, na której oparto powyższe schematy i za pomocą której zwolennicy teorii dominacji tłumaczą "agresywne" relacje między osobnikami. Z drugiej jednak strony wyjątki - jak wiemy - często potwierdzają regułę. Czy to jednak oznacza, że wszystkie zwierzęta, które tworzą grupy opierają stosunki między sobą na dominacji? Wiemy, że tak nie jest. 

Słowo dominacja było (i nadal jest) tak bardzo nadużywane, że teraz wielu trenerów nie chce w ogóle go używać. I słusznie, bo dominacja jako taka u psów nie występuje.

Zanim jednak przejdziemy dalej koniecznie trzeba jeszcze wspomnieć skąd wzięły się pewne teorie i określenia czy sposoby postępowania i to zarówno w nauczaniu psów, jak i ludzi (wbrew pozorom metody stosowane w odniesieniu do psów i innych zwierząt miały i mają wiele wspólnego z metodami nauczania u ludzi, głównie dzieci, co wyraźnie widać w historii wychowania i historii tresury, a następnie treningu psów).
Można powiedzieć, że od czasów Kartezjusza zaczęto ludzi i zwierzęta traktować jak skomplikowane maszyny, z tym że ludzie byli obdarzeni duszą, a zwierzęta jakoby nie (co miało oznaczać u nich brak cierpienia). Tak samo "maszynowo" miał pracować umysł, uczono więc "mechanicznie", niejako ustawiając i regulując pracę "trybików" w głowie, niejednokrotnie poprzez siłę fizyczną. Rozwijająca się medycyna jednak stawiała coraz więcej pytań, bowiem żadne "przekroje" mózgu nie odpowiadały takiemu podejściu, a im bardziej wnikano w jego struktury, tym bardziej zagadkowe stawało się jego działanie. 

Choć po raz pierwszy użyto określenia psychologia pod koniec XVI w., to systematycznie zaczęto gromadzić wiedzę psychologiczną dopiero w XIX wieku. Wcześniej psychologia była traktowana jako dziedzina filozofii. Filozofowie, którzy wnieśli największy wkład w rozwój psychologii, to Platon (jako pierwszy opisał konflikty wewnętrzne), Arystoteles (systematyczna klasyfikacja procesów psychicznych, prawa kojarzenia), św. Augustyn, Kartezjusz i John Stuart Mill. Od końca XIX w stała się ona szybko rozwijającą się dziedziną w której dość wcześnie wykształciły się 3 nurty: asocjacjonizm (inaczej strukturalizm), funkcjonalizm i psychologia Gestalt.
Pierwszemu z nich niejako przewodził uważany za twórcę psychologii eksperymentalnej Wilhelm Wundt. Wraz z zespołem w oparciu o publikację Jak należy badać duszę? Czyli o metodzie badań psychologicznych Juliana Ochorowicza w roku 1869 usystematyzował on metodę rejestracji subiektywnych doznań określaną jako introspekcja.
Warunkowanie klasyczne i instrumentalne - różnicaZupełnie odmienną koncepcję zaproponował behawioryzm (John Watson) który postrzegał człowieka jako „czarną skrzynkę”, którą można było badać przez analizę powiązań między docierającymi bodźcami a reakcjami. Najważniejszym odkryciem behawioryzmu było bowiem dostrzeżenie zjawiska warunkowania klasycznego (Iwan Pawłow) i instrumentalnego (E. Thorndike i B. Skinner). Mówiąc w skrócie: warunkowanie klasyczne polega na wykształceniu (nauczeniu) zachowania według schematu bodziec → reakcja (np. dzwonek → jedzenie → ślinienie się, a następnie dzwonek → ślinienie się), natomiast warunkowanie instrumentalne (ang. operant conditioning - warunkowanie operacyjne) odbywa się według schematu: bodziec → reakcja → nagroda (dzwonek → naciśnięcie dźwigni → otrzymanie jedzenia).
Warunkowanie klasyczne więc to proces polegający na tworzeniu związku między bodźcem występującym naturalnie, a bodźcem wcześniej neutralnym. Bodźcem neutralnym może być dzwonek, gwizdek, szelest torebki z nagrodami, zaś naturalnym zapach lub smak jedzenia. Warunkowanie odbywa się tu bez udziału psa - szelest torebki → widok/zapach smaczka → ślinienie się, a następnie szelest torebki → ślinienie się. Warunkowanie instrumentalne zaś (lub warunkowanie operacyjne) koncentruje się na użyciu wzmocnienia lub kary w celu zwiększenia lub zmniejszenia zachowania. Szelest torebki → konieczność podniesienia/podania łapy → otrzymanie smaczka. Tu pies jest zaangażowany. Dzięki temu procesowi powstaje związek między zachowaniem, a konsekwencjami tego zachowania.
Jest kwestią istotną, iż Pawłow swoje badania prowadził w końcu XIX w. za co otrzymał nagrodę Nobla w 1904 r. W tym czasie dopiero Thorndike rozpoczynał swoją karierę naukową, zaś Burrhus Skinner to lata 30-40. XX w. przy czym był on głęboko przekonany, iż przyczyn zachowania należy szukać wyłącznie w środowisku zewnętrznym (niezależnie od osobowości). Współczesna psychologia przyjęła w dużej części metodologiczne postulaty behawioryzmu i to właśnie on zdominował na niebywale i zdumiewająco długie lata podejście do nauczania, a za tym także do treSury psów. 

Za prekursora ukierunkowanej tresury można uznać niemieckiego policjanta, pułkownika Konrada Mosta, Kierownika Berlińskiego Państwowego Zakładu Hodowli i Tresury Psów Policyjnych. Jego książka na temat tresury psów policyjnych i obronnych z 1910 r. stała się na długie lata elementarzem dla wielu treserów, przewodników psów, nie tylko z policji. Do dziś, mimo tak wielu osiągnięć psychologii pozytywnej oraz jej metod, pewne schematy i twierdzenia uważa się za prawidłowe, mimo iż niejednokrotnie wykazano ich niewłaściwość i/lub mankamenty.
Jeszcze gdy ja zaczynałam swoją "przygodę" ze szkoleniem (w latach 70.) pracowało się w większości jego metodami, czasem nieco zmodyfikowanymi.

Pozytywne metody szkolenia zaczęły powoli przecierać sobie drogę na skutek narodzin i rozwoju psychologii poznawczej (ludzkiej) w latach 50. w XX w., a zaczęły być dostrzegane pod koniec lat 60. i na początku 70. W Polsce oczywiście wszystko później - powolutku nowe podejście zaczęło się pojawiać w l. 80.
W dalszych badaniach przeprowadzonych w końcu XX w. i w obecnym stuleciu okazało się, że psy tworzą grupy (NIE stada, ani watahy) oparte na wspólnocie interesów (np. wspólne polowanie), ale gdy jeden z nich "stwierdził", że jego interes jest ważniejszy od interesu innego psa wybuchały walki, często na śmierć i życie (o upolowany łup, czy o dziewczynę. Skąd my to znamy?).
Tym samym teoria dominacji u psów została obalona, a wraz z rozwojem psychologii pozytywnej (ludzkiej) zaczęła się rozwijać psychologia zwierząt. Okazało się bowiem, że tresura (warunkowanie) nie tylko nie wyczerpuje możliwości zwierząt, ale także bywa, że je niszczy i przynosi rezultat odmienny od zamierzonego, nierzadko wręcz niechciany. Z czasem psychologię rozszerzono na inne gatunki zwierząt.
Nie mniej ciągle jeszcze "pokutuje" pogląd o dominacji u psów, tym bardziej że metody behawioralne niezaprzeczalnie są skuteczne, natomiast bardzo dyskusyjne pozostaje ich stosowanie dla osiągnięcia celów złożonych, wymagających pewnej analizy, syntezy oraz wyciągania i wdrażania wniosków przez psa. 

Steven_R_Lindsay.pngSteven R. Lindsay, amerykański behawiorysta i trener, używa określeń „agresja dominacyjna” lub „agresja kontrolująca”.  Trzeba by jednak najpierw ustalić, co rozumiemy pod pojęciami agresja i dominacja.
Oba słowa - w przypadku psów - służą do tego, by spróbować łącznie określić pewne zachowania, takie jak: warczenie, szczekanie, gryzienie → agresja, czy ograniczanie dostępu do zasobów, nie zezwalanie na pewne czynności bądź zachowania innych zwierząt lub ludzi → dominacja.
Już po tym krótkim przykładzie widzimy, że nie każde zachowanie, spośród wyżej wymienionych wynikać będzie z agresji (przykładowo pies szczeka, czy warczy w zabawie). Podobnie nie każda agresja wynikać będzie z dominacji - pies jest agresywny przede wszystkim w wyniku lęku.
Według Lindseya  dominujące zachowanie jest ilościowym i wymiernym zachowaniem okazanym przez jednostkę (np. osobę, psa) dla przyjęcia, uzyskania lub utrzymania dostępu do szczególnego zasobu, w szczególnej sytuacji i przeciwko konkretnemu przeciwnikowi, bez istnienia żalu czy urazy do tego przeciwnika. Relacje nie są nawiązane do czasu, gdy jedna ze stron konsekwentnie ignoruje (omija) ów zasób.

Powiedzmy to bardziej „po naszemu” i w odniesieniu do psów - wg Lindseya dominujące zachowanie pojawia się zwykle gdy pies chce:

  • uzyskać dostęp do czegoś, co jest dla niego atrakcyjne i/lub cenne (np. pies chce uzyskać dostęp do karmnika, wody, czy kanapy)
  • dostać coś, co jest dla niego atrakcyjne i/lub cenne (np. wyrywa z ręki opiekuna kanapkę, zabiera innemu psu kość);
  • zachować coś, co jest dla niego atrakcyjne i/lub cenne (np. pies chce zatrzymać dla siebie kość, którą dostał/znalazł).

Poza tego typu sytuacjami pies jest przyjazny, bawi się, nie przejawia zachowań niepożądanych. Jednocześnie nie ma w tych zachowaniach - często błędnie przypisywanych psom przez ludzi - zazdrości, urazy, czy żalu. Przy tym zachowanie to można „zmierzyć” (np. trwa ono tylko przez określony czas i z określonym natężeniem) i pojawia się w sytuacjach, które możemy określić. Dominacja nie pojawia się gdy pies nie stara się zdobyć tego, na czym mu zależy lub opiekun daje psu to na czym mu zależy.

To jednak nie wyjaśnia takich problemów, jak pies atakujący każdego napotkanego psa, czy pies atakujący swojego opiekuna, bądź dzieci, broniący dostępu do jego miski w tym komuś, od kogo otrzymuje pożywienie, albo zawłaszczający sobie przedmioty - zabawki, kapcie, rękawiczki, itp. (obrona zasobów), reagujący złością na niechciane w danej chwili dotknięcie, albo też pies atakujący inne zwierzę - najczęściej psa - które zdaje się mieć większe "wpływy" w rodzinie.

JeździecTeoria dominacji proponuje w takiej sytuacji tylko jedno rozwiązanie – obniżyć pozycję psa, co często wymaga konfrontacji opiekuna z psem. Nie trzeba dużo wyobraźni by zrozumieć, że starcie człowieka z psem może być niebezpieczne.

Co ciekawe, a moim zdaniem również znamienne, metod promowanych przez Mosta i Lindsaya używają przede wszystkim trenerzy psów policyjnych i wojskowych, a także obronnych!

Patricia McConnel, behawiorystka badająca zachowania psów od wielu lat (jej prace nie zostały jeszcze przetłumaczone na język polski) dzieli psy na tzw. szukające statusu , czyli takie, które są niepewne siebie, często przesadzają w swych reakcjach (są to psy najczęściej sprawiające problemy swym właścicielom) oraz psy nie szukające statusu, czyli psy dość pewne siebie, mało konfliktowe.

Wydaje się jednak, że zastosowanie innej nazwy niewiele tu zmienia. Nadal mamy do czynienia z teorią dominacji. Inaczej jest tu jednak zdefiniowana sama dominacja, a "poszukiwanie statusu" odnosi się do przyczyn zachowań podporządkowujących u psów. Poza tym, nie wylewałabym dziecka z kąpielą - wieloletnia obserwacja i praktyka wskazuje, iż "zachowania pseudo dominacyjne" u psów istnieją i najczęściej mają one swoje źródło w skłonnościach nerwicowych, "niepewności" odnośnie własnych możliwości oraz niepewności. Kłopot w tym, że odróżnienie czy pies zachowuje się wobec człowieka (bądź innych zwierząt) w sposób zmierzający do ustalenia statusu (rangi, pozycji) wynika z traumy, jakiej pies doświadczył, czy z tego, czego psa nauczono (świadomie lub nie - np. błędy wychowawcze), czy też z innych powodów, np. cech osobniczych jest bardzo trudne.

Ja osobiście używam określenia "pies kontrolujący". Są to osobniki, które na skutek nerwicy (nabytej w procesie socjalizacji, wyzwolonej przez błędy wychowawcze lub trudne przeżycia, jak np. utrata domu) czują przymus kontrolowania otoczenia w celu zaspokojenia swojej potrzeby bezpieczeństwa.
Poczucie bezpieczeństwa u psów (i ludzi, zwłaszcza dzieci :P) jest warunkowane postawami opiekunów. Każda myśląca istota dla poczucia bezpieczeństwa musi wiedzieć "na czym stoi". Innymi słowy muszą być określone zasady i granice, których można i należy się trzymać, po to, by wszystko przebiegało możliwie płynnie i bez kolizji. Jeśli tak nie jest i w każdej chwili może zdarzyć się coś nieprzewidzianego, w tym także sytuacje trudne, zachwianie, a nawet utrata poczucia bezpieczeństwa jest nieunikniona. Tymczasem poczucie bezpieczeństwa jest zaraz za zaspokojeniem potrzeb biologicznych podstawowym warunkiem dobrostanu psychosomatycznego (tzn. fizycznie i psychicznie łącznie). Wyzwala to silną potrzebę wprowadzenia "porządku", tak by dało się wszystko przewidzieć, a to zwykle odbywa się przez przejęcie kontroli nad różnymi elementami otoczenia (tak to działa i u psów, i u ludzi). Można więc powiedzieć, że silna potrzeba kontroli wynika z niepewności, ta zaś ma swoje źródło zarówno w cechach otoczenia (np. zbyt pobłażliwi opiekunowie), jak i w doświadczeniu (np. utrata domu).

Wówczas tworzenie hierarchii także pozwala na porządkowanie życia codziennego, co nie oznacza, że musi to być hierarchia liniowa, podobnie jak nie musi być ona oparta na sile fizycznej. Może ona bazować na bodźcach naturalnych dla psa, pozytywnych wzmocnieniach (nagrodach) wraz z możliwościami intelektualnymi i wiedzą opiekuna, co pozwala budować autorytet (w przeciwieństwie do wywalczenia sobie pozycji naczelnej), trochę na podobieństwo szefa, który sprawuje władzę, ale metodami demokratycznymi. 

To podejście sprawdza się zarówno w mojej pracy szkoleniowej, jak i terapeutycznej u psów z ciężkimi postaciami PSD (Zespołu Stresu Pourazowego). 
Chcę przy tym zaznaczyć, że nie trafia do mnie argument, iż zastosowanie teorii dominacji "radykalnie odmieniło psa" - uważam, że to co odmieniło psa, to po prostu wdrożona konsekwencja jego opiekuna, a konsekwencja (NIE przemoc!) jest w wychowaniu i nauczaniu (utrzymaniu zasad i granic) absolutnie niezbędna - zwłaszcza w wychowaniu i nauczaniu "prostolinijnego" psa. Jest ono (podejście) w zasadzie tożsame z treningiem, a nie tresurą. Trener narzuca pewne zasady i cele, ale robi to dla osiągnięć podopiecznego i przez podopiecznego sam się realizuje, wszyscy bowiem wiedzą, że bez niego podopieczny nie osiągnąłby swoich wyników. Dobry trener potrafi wykorzystać, rozwinąć często zupełnie odmienne niż u innych podopiecznych zdolności, a nawet niedoskonałości tak, by trening prowadził do sukcesu.
Tak samo jest z psem. A mówiąc bardziej fachowo: w tresurze pies jest przedmiotem, zaś w treningu - podmiotem. W tresurze pies ma automatycznie wykonać polecenie (kontrola zewnętrzna) zaś jego niewykonanie prowadzi do określonych nieprzyjemności (bodźce awersyjne, np. krótkie zaciśnięcie kolczatki), a za wykonanie otrzymuje nagrodę. W treningu jest motywowany do wykonania polecenia przy pomocy nagrody i stymulowany (zachęcany) przez trenera pozytywnymi wzmocnieniami (bodźcami, np. głosem, głaskaniem, drapaniem), robi to więc z własnej nieprzymuszonej woli ku obopólnemu zadowoleniu. Jeśli pies nie wykonuje polecenia poszukuje się przyczyn dla których nie chce lub nie może tego zrobić i sposobów na motywowanie go do określonego zachowania, czasem bywa że łagodnymi karami (brakiem nagrody, demonstracją niezadowolenia). Różnic jest dużo więcej, ale wskazana jest podstawowa i najistotniejsza. Jak też przy okazji widać nie jest to bezstresowe wychowanie czy metody. Pozytywne podejście polega przede wszystkim na takim rozbudowaniu zdolności i możliwości psa przez motywację i zachęcanie, by zachował swoją osobowość i charakterystyczny dla niego rys przy wykonywaniu zadań, współpracując z opiekunem. 

Tak więc trzeba zwrócić uwagę, że NIE istnieje "wyłącznie pozytywne" życie i ono samo wymierza "klapsy" - także w życiu psa - co samo w sobie eliminuje tzw. bezstresowe wychowanie. Ponadto kara jest także jedną z metod wychowawczych, które odnoszą pozytywne skutki, i choć musi ona spełnić szereg warunków, które muszą być spełnione łącznie, by kara była skuteczna, to bywa ona użytecznym narzędziem kształtowania nawyków - o tym jednak (jak i o skuteczności nagradzania) w innym artykule. Tym samym nie należy mylić szkolenia pozytywnego z bezstresowym, co jest częstym błędem.

Inną kwestią jest to, że pies może się nauczyć, iż jego agresywne zachowania przynoszą mu określone korzyści. Jeśli przykładowo pies warknie, a człowiek natychmiast odstąpi od wykonania swojego zamiaru (wycofa się) z pewnością pies spróbuje tego po raz kolejny, żeby sprawdzić, czy to tak samo zadziała. Jeśli ponownie osiągnie taki sam efekt zacznie warczenia używać w różnych sytuacjach, sprawdzając, co może dzięki temu osiągnąć. W ten sposób uczy się "rządzić", analogicznie jak dziecko wymuszające krzykiem odpowiadające mu reakcje rodziców. Jako że warczenie i kłapanie zębami należą do tego samego repertuaru pies dość szybko dochodzi również do tego, że kłapnięcie zębami jest także dla niego korzystne, a nawet skuteczniejsze. Stąd już blisko do ugryzienia. Jednak takie zachowania nie mają nic wspólnego z dominacją. Pies po prostu przejmuje kontrolę nad otoczeniem po to, by osiągnąć określone korzyści, np. spokój, gdy nie ma ochoty na dotyk, czy odebranie zabawki, którą akurat chce się pobawić (opiekunowi, dziecku, innemu psu). Nie ma jednak w tym dominacji, a jeśli już chcemy zachowania te zaszufladkować, to należałoby raczej powiedzieć iż jest to rodzaj egoizmu.

Z powodu znacznych różnic w podejściu do psów, jak i ich szkolenia współcześnie wielu trenerów i behawiorystów porzuca rozważania na temat przyczyn zachowań agresywnych czy "dominujących", pozostawiając je badaczom, a zwraca się w kierunku który jest najbardziej odpowiedni do jego (trenera) osobowości. I tak osoba bardziej apodyktyczna lepiej zapewne będzie się czuła z metodami tresury behawioralnej, natomiast osoba o cierpliwszym usposobieniu, łagodniejsza chętniej będzie stosowała metody pozytywnego szkolenia, a że niemal każdego zachowania można psa nauczyć i/lub oduczyć (doświadczenie, również traumatyczne, też jest formą nauki), to każda z tych osób osiągnie wyniki. Jednak tak, jak kwestią dyskusyjną pozostaje osiąganie celów złożonych przez warunkowanie klasyczne i instrumentalne, tak i tu dyskusyjne będzie kwestia jakie cele szkolenia zostały osiągnięte, a także która z metod jest bardziej efektywna i skuteczna w szkoleniu psów o różnych jednak osobowościach, predyspozycjach i możliwościach. 

Czas - między innymi przeznaczony na badania - rozstrzygnie, kto ma rację.
I jak znam życie okaże się, że prawda - jak zwykle - leży po środku.Uśmiech

 

Z zastrzeżeniem wyników badań genetycznych opublikowanych w 2014 r. (polecam artykuł na ten temat)