Odsłony: 2808

Kość dla psa, czy kiełbasa?Kiedyś było to proste pytanie, a przede wszystkim nikt sobie go nie zadawał - pies żywił się resztkami "z pańskiego stołu", żył niejako na śmietniku, czyli jadał wszystko, co nadawało się do zjedzenia. I - nie czarujmy się - rzadko bywało to mięso, a jeśli już, to takie, którego nie mógł zjeść człowiek lub resztki pozostałe na kościach, bowiem człowiek polując, wcale nieczęsto (zwłaszcza w porównaniu z czasem dzisiejszym) miał okazję do jedzenia mięsa, co musiało mieć wpływ również na dietę (sposób żywienia) jego towarzysza.

Tak więc myli się ten, kto mówi, że dieta psa żyjącego na wolności składała się głównie z mięsa - poza polowaniem, w wyniku którego zjadał przede wszystkim małe ssaki i ptaki, pies żyjący wolno (do dnia dzisiejszego) żywi się głównie na śmietnikach. Nawet pies żyjący w gospodarstwie rolnym widział mięso, a prędzej jego okrawki i to czego nie dali rady zjeść domownicy "od wielkiego dzwonu"! Częściej widywał kości i inne resztki. Całkowicie mylny jest natomiast pogląd, że pies był padlinożercą - padlina (rozkładające się ciało zdechłego zwierzęcia) nie była i nie jest składnikiem odżywiania się psa. Niech świadczy o tym choćby fakt, że jadanie od czasu do czasu nadpsutego mięsa nie uodporniło psa na salmonellę, zatrucie jadem kiełbasianym, ani na tzw. zwykłe zatrucia pokarmowe, a więc - mimo większej niż nasza obecna odporności - żywienie go tym, co nam się zaczęło psuć w lodówce może doprowadzić do choroby, a czasem nawet do śmierci psa.
Inny mit dotyczy porównania kwestii żywienia psa z odżywianiem się wilka. Jeden i drugi gatunek wcale nie ma tak wiele wspólnego, jak się dotąd sądziło, nie mówiąc już o tym, że drogi obu gatunków rozeszły się prawie 15 tys. lat temu, a to jest dostatecznie długi czas, by wytworzyły się między nimi zasadnicze odmienności. Oczywiście wszystkie psowate mają pewne wspólne cechy, ale różnic jest znacznie więcej niż by się wydawało.

Wszystko to oczywiście nie oznacza, że pies żywił się wyłącznie jarzynami czy zbożami - jako drapieżnik preferuje on posiłki mięsne, a sama budowa jego zgryzu oraz przewodu pokarmowego świadczy o tym, że jest on przystosowany głównie do rozrywania mięsa i miażdżenia kości (nacisk na jeden ząb u owczarka niemieckiego wynosi ponad 500 kg!). Należy jednak wziąć pod uwagę, że planową hodowlę zwierząt człowiek rozpoczął stosunkowo niedawno - hodowano bydło, ok. 2000 lat temu (I w. p.n.e.) za czasów Imperium Rzymskiego (to niewiele w rozkładzie ewolucji i choćby domestykacji psa), choć wczesne próby udomowienia przodków bydła datuje się na ok. 15-12 tys. lat, a świnie - choć pierwsze udomowiono w Azji ok. 6-7 tys. lat temu - zaczęto w Europie hodować w... średniowieczu, zaś drób dopiero w XIX w. 

Ponadto ostatnio przeprowadzane badania nad fizjologią psa potwierdziły, że mimo preferencji mięsnych, pies potrafi trawić zarówno białka roślinne (z tym, że trawi je gorzej niż zwierzęce), jak i węglowodany. Istotne jest natomiast, by proporcje biodostępnych dla psa białek i węglowodanów były dla niego odpowiednie.

Ten przydługi wstęp miał na celu uświadomienie sobie, że argumenty w postaci "naturalnej" diety psa łatwo podważyć. Lepiej więc oprzeć się na badaniach dotyczących fizjologii psa (choć i tu są pewne rozdźwięki), niż na historii/ach, które rzadko oddają prawdziwy obraz rzeczywistości.
Z drugiej strony i to trzeba brać pod uwagę, że na przykład pies niejako "tradycyjnie" potrzebuje także witamin - podobnie, jak człowiek - pochodzących głównie z jarzyn i owoców, choć wystarczające są dlań mniejsze ilości, niż dla człowieka, a przede wszystkim powinny być one dobrze rozdrobnione. Wynika to stąd, że zboża i inne pokarmy roślinne pies spożywał rozdrobnione przez zwierzęta roślinożerne, które upolował (jeśli zjadał je wraz z ich żołądkiem i jelitami) lub przez człowieka. Szkodzi psu także zbyt częste podawanie podrobów (serca i ozory są zbyt tłuste, wątroba zaś bardzo mocno obciąża ten sam narząd u psa oraz jego nerki) - przeciętne upolowane zwierzę ma jedną, stosunkowo niewielką wątrobę, jedno serce i ozór, nie mówiąc o tym, że zwierzęta żyjące na wolności nie są tak tłuste, jak hodowlane, a człowiek zjadał wątrobę, nerki, ozór czy jelita (nie tylko w postaci "flaczków", ale też jako "futerał" na kiełbasy i pasztety), co powodowało, że pies nie dostawał aż tak często podrobów, jak by się wydawało.

Okazuje się więc, że głównym i najważniejszym argumentem w żywieniu psa powinien być zdrowy rozsądek i równowaga.
Nie oznacza to, że każdy bez wyjątku posiłek musi być idealnie zrównoważony. Gdy przygotowujemy posiłki dla nas, prawie żaden z nich nie jest zrównoważony, a dopiero całość żywienia mówi nam, czy jest ono odpowiednie do wieku, stanu zdrowia czy potrzeb energetycznych. To samo dotyczy psa.

Niewątpliwie jednak obecnie nie tylko zmieniła się funkcja psa, ale przede wszystkim zmiany technologiczne pociągnęły też za sobą przekształcenie warunków życia zarówno "pana" jak i "psa". Pies - podobnie jak jego "pan" - coraz rzadziej żyje "na świeżym powietrzu", jego potrzeby więc - związane głównie ze spożyciem tłuszczów - zmniejszyły się. Nie mniej bez białka, a także aminokwasów - stanowiących główny budulec mięśni, tkanki łącznej i nerwowej - pies będzie wykazywał oznaki niedożywienia, a w rezultacie zacznie psuć się jego zdrowie. 

Z badań nad fizjologią wiemy już bowiem, że pies zdecydowanie gorzej trawi białka roślinne, niż człowiek (co nie znaczy, że ich nie wchłania), nie powinien - poza pokarmem matki - spożywać mleka, ani wysoko przetworzonych produktów mlecznych (np. żółtego sera), natomiast służy mu podany od czasu do czasu twaróg z kwaśnego mleka i dobrze przefermentowane mleko (z pewnością nie to ze sklepu), bo lekko sfermentowane wywołuje rozstrój przewodu pokarmowego. Świeże białko jaja kurzego zawiera m.in. substancje niszczące biotynę, która jest niezwykle ważna dla zdrowia skóry psa, a więc też poduszek łap, czy sierści, od czasu do czasu jednak może zostać podane ze względu na jego lekkostrawność i zawartość aminokwasów. Ponadto psu szkodzą warzywa cebulowe (w tym czosnek), strączkowe oraz kapustne (można podać, ale w naprawdę niewielkich ilościach), papryka, owoce cytrusowe (niewielkie ilości mogą być podane na zasadzie lekarstwa uodparniającego przeciwwirusowo), pestki śliwek/moreli (ich zawartość) i bardzo szkodliwe są dla niego słodycze oraz stosowane przez nas przyprawy, a szczególnie trująca jest dla niego czekolada! podobnie, jak gałka muszkatołowa (neurotoksyczna dla psów) i orzechy, w tym szczególnie orzechy makadamia. Nie powinien pies jadać także produktów zawierających gluten, choć niewielkie ilości mu nie zaszkodzą, natomiast korzystnie działają kasze z roślin nie zawierających glutenu, jak np. kasza gryczana, jaglana (proso), czy ryż - dają one psu energię z długo trawionych węglowodanów (ich nadmiar tuczy) oraz zespół witamin B, których nie brakuje też w nieaktywnych drożdżach, najlepiej pastewnych lub piwnych (biały ryż ma wartość pod tym względem znikomą). Ziemniaków zaś pies nie trawi prawie w ogóle, powinny być one podawane tylko jako wypełniacz i tylko ugotowane oraz dobrze zmiażdżone - są wówczas źródłem stosunkowo delikatnego błonnika, ale skrobia to cukier (polisacharyd), więc wskazana jest ostrożność.

Składniki zrównoważonej dietyGłówny podział w rodzajach żywienia psów przebiega obecnie między karmami produkowanymi przemysłowo, a żywieniem tzw. "naturalnym", czyli BARF-em (Biologically Appropriate Raw Food - Biologicznie odpowiednia surowa dieta). Podział ten przebiega zarówno poprzez środowisko opiekunów psów, jak i lekarzy weterynarii. Wśród jednych i drugich znajdziemy zwolenników wyłącznie żywienia karmami przemysłowymi, jak i wyłącznie świeżymi pokarmami. Zwolennicy karm przemysłowych twierdzą, że jest to pokarm zrównoważony, przygotowany przez specjalistów i dlatego najlepiej spełnia potrzeby żywieniowe psa, zaś żywienie naturalne wymaga wiedzy i dlatego jest "z natury" niedoborowe, bo opiekunowie rzadko wiedzą co jest naprawdę potrzebne psu i w rezultacie nie dostaje on tego, co powinien otrzymać. Zwolennicy żywienia naturalnego twierdzą natomiast, że w karmach przemysłowych używa się odpadów, zamiast pełnowartościowych produktów, dodatkowo procesy produkcyjne obniżają wartość dodawanych składników, dla oszczędności dodaje się zbyt wiele zbóż, które w dodatku najczęściej pochodzą z upraw GMO, a nie sposób jest skontrolować też, czy w karmie nie ma szkodliwych substancji (jak to było swego czasu z Puriną) i nie sposób sprawdzić, co tak naprawdę zawiera karma, gdyż producent nie ma obowiązku podawania gramatury ani pełnego składu, włącznie z tym, że podaje się np. ilość białka, ale nie wiadomo ile tego białka jest pochodzenia zwierzęcego, a ile roślinnego. Jest jeszcze niewielka grupa osób, które uważają, że psu najlepiej służy żywienie gotowanymi produktami, czyli tym co jada człowiek, choć większość z opiekunów i większość lekarzy weterynarii w tej grupie gotuje lub zaleca posiłki przygotowywane specjalnie dla psa. Tym osobom najbliżej do środowiska zwolenników żywienia świeżymi produktami, gdyż i tu argumentem głównych jest kontrola tego, co otrzymuje pies, wiadomo jakiej jest to jakości i jak było przygotowywane. Problem w tym, że obie strony mają rację - bądź więc tu człowieku mądry i wybierz...

Co zatem najlepiej wybrać?
Doświadczenie nauczyło mnie, że dobór rodzaju żywienia psa zależy przede wszystkim od podejścia opiekuna do psa, a w drugiej kolejności od jego poglądów na temat żywienia w ogóle i stosunku do żywienia, jako warunku dobrego zdrowia i kondycji. Dopiero w dalszej kolejności jest kwestia wygody i kosztów związanych z danym sposobem karmienia psa. Osoby, które większą wagę przykładają do zdrowego stylu życia, częściej wybierają żywienie "naturalne" - świeże lub gotowane. Opiekunowie, którzy widzą w swoim pupilu "dziecko" częściej karmią go jak dziecko, a więc gotują specjalnie dla psa.
Przemysłowymi karmami zaś żywią głównie osoby zapracowane lub takie, które z różnych powodów nie mają możliwości przygotowywania posiłków dla psa. Osoby te albo chciałyby żywić psa samodzielnie, ale z żalem stwierdzają, że brak im zupełnie na to czasu, z czym trudno polemizować. Jednak najczęściej przekonane one są także, że żywienie karmami przygotowywanymi przez specjalistów jest najbardziej zrównoważone, do czego im samym brakuje głowy, czasu, a w końcu i pieniędzy, bo to że są zapracowane nie oznacza, że stać je na wszystko. Można bowiem albo samemu komponować posiłki - co wymaga czasu i wysiłku (dobór odpowiednich produktów, zbilansowanie posiłku, tarcie, mielenie, pakowanie, rozmrażanie itd.) - albo kupić posiłki przygotowywane z surowych produktów, jednak są one nieporównywalnie droższe, niż karmy przemysłowe (np. 5 kg. suchej karmy marki uważanej za dobrą kosztuje do ok. 100 zł., natomiast dobrego BARF-a - od ok. 150 zł., bo są i tańsze, ale nie są zbyt godne polecenia). Droższe od BARF-a są jedynie karmy tzw. weterynaryjne, czyli dedykowane dla psów cierpiących na określone schorzenia.
Są też osoby, które ze względów finansowych opierają się na karmach przemysłowych, jednak - gdyby policzyły one faktyczne koszty - przejście na żywienie samodzielne w ostatecznym rozrachunku byłoby porównywalne kosztowo, a nawet tańsze, a jest ono zdrowsze.

Nie dyskutuję więc z opiekunami ani lekarzami na temat sposobów żywienia - natomiast pytam zazwyczaj o argumenty, które zdaniem opiekuna lub lekarza przemawiają za konkretnym sposobem żywienia, bowiem człowiek całe życie się uczy :D Natomiast warto - moim zdaniem - wiedzieć co kryje się za poszczególnymi opisami i treściami umieszczanymi na etykietach karm oraz w reklamach, aby nasza decyzja była jak najbardziej świadoma, dlatego staram się też doradzać, co jednak rzadko odnosi skutek.
A z pewnością nic nie da miotanie się między jednym, a drugim sposobem żywienia, tym bardziej, że sam pies nie przepada za gwałtownymi zmianami i reaguje zwykle krótszym lub dłuższym, łagodniejszym lub poważniejszym rozstrojem przewodu pokarmowego.

Jaki rodzaj żywienia psa wybrać?Ja osobiście jestem przekonana do naturalnego żywienia, ale też wiem, że wiedza tzw. "przeciętnego" opiekuna psa o żywieniu go, jest zwykle dość skromna i trudno się temu dziwić, bo kto "w dzisiejszych czasach" może sobie pozwolić na "studiowanie" potrzeb żywieniowych zwierząt, tym bardziej, że powstały 2 obozy, które często wzajemnie się zwalczają i "obrzucają błotem" przez co trudno się zorientować, które informacje są rzetelne, nie mówiąc o poświęceniu czasu na przygotowanie posiłków specjalnie dla psa.
I nie dziwię się, w związku z tym, że wielu lekarzy weterynarii doradza jednak żywienie gotowymi karmami, bo lepiej wiedzieć co i jak należy suplementować przy danej karmie, niż kombinować, co ze zwierzęciem jest nie tak, gdy nie można sprawdzić, czym ono jest w rzeczywistości żywione. I nie chodzi tu o "pójście na łatwiznę" (choć czasem pewnie i tak jest), tylko o to, że można szybko pomóc zwierzęciu, nie dopuszczając do rozwoju choroby lub zapobiec jego cierpieniu w przyszłości. Z tego punktu widzenia suche karmy są bezpieczniejsze. A czy na pewno, to się pewnie okaże w przyszłości.
Moje psy z resztą, z powodu mojego notorycznego braku czasu i zbyt krótkiej dla mnie doby, są obecnie na diecie mieszanej, opartej na karmie suchej z dożywianiem. Jest to "wariant pośredni", który praktykowałam, gdy dużo podróżowałam i nie miałam możliwości przechowywania świeżych produktów, ale sunia się trochę roztyła (mimo podawania teoretycznie nietuczącej karmy), a psy trochę za bardzo schudły, więc już przechodzę stopniowo na żywienie naturalne, w którym mam pełną kontrolę nad tym, co jedzą psy.

Ze swojej strony mogę obiecać, że jak tylko będzie to możliwe postaram się wady i zalety BARF-owego żywienia przedstawić w kolejnym artykule, korzystając też z resztą z własnego doświadczenia w żywieniu naturalnym, bowiem nadal trudno jest znaleźć rzetelne i konkretne informacje, a moja praktyka objęła już zwierzęta o różnym stanie zdrowia, różnych potrzebach, a w końcu także i psy, i koty.

Na zakończenie więc krótko o BARF-ie
Idealne BARF-ne żywienie wg jego twórcy - dr. Billinghursta - jest bardzo łatwe i może być podsumowane w trzech zdaniach: "Dieta Twojego psa powinna się składać z 60-80% surowych kości z mięsem. Resztę powinny stanowić urozmaicone, dobrej jakości resztki jedzenia ludzkiego. Większość resztek powinna być surowa". To było by bardzo proste, gdyby nie fakt, że nie podaje się psu w całości surowych kości długich - np. udowych cielęcych bądź wołowych, czy wieprzowych, a już najbardziej drobiowych. Potrafią się one bowiem łupać na ostre "drzazgi" mogące przebić przewód pokarmowy psa (efekt ten w kościach wołowych i cielęcych znika po ugotowaniu, kości drobiowe nadal pękają w ostre "drzazgi"). Mięso wieprzowe - jak twierdzi wielu specjalistów - jest zbyt tłuste dla stałego żywienia psa. Poza tym psy nie koniecznie chcą zjadać surowe jarzyny podane z kawałkami mięsa, co powoduje, że najlepiej jest je zemleć razem z mięsem, co dotyczy także kości, gdyż zbyt duża ilość kości zjedzonych na raz może zaczopować przewód pokarmowy psa - to zazwyczaj kończy się silnym zaparciem, ale bywa, że operacją usuwającą zator jelita. Dobrze jest więc nie tylko odpowiednio przygotować posiłek, ale także mieć do tego odpowiedni sprzęt (np. maszynkę, która zmiele także kości, wystarczy że poradzi sobie z drobniejszymi, co jednak znów podnosi nasze koszty). Odpowiednio też należy dobrać ilość kości, mięsa i jarzyn, by psa nie przebiałkować, nie spowodować zaparcia lub odwrotnie, nie podać zbyt dużo błonnika. Podawanie zaś stale pokarmu zmielonego osłabia zęby psa - szarpiąc i miażdżąc duże części mięsa i kości pies masuje dziąsła, pobudzając w nich krążenie i czyści przestrzenie międzyzębowe, czego nie zastąpią sztuczne gryzaki. Ponadto gryzienie, szarpanie i wylizywanie działa na psa odstresowująco i uspokajająco, jest więc ważnym elementem jego dobrostanu psychicznego.

Feedloty w USA - produkcja wołowiny - źródło: https://www.agrofakt.plKupne zaś karmy BARF-a nie gwarantują nam prawidłowego żywienia (podobnie z resztą, jak karmy suche, o czym w specjalnie poświęconym temu artykule), nie mamy bowiem kontroli nad ilością podrobów, tłuszczów, czy właśnie kości, podobnie jak nad tzw. "wypełniaczami" (głównie w odniesieniu do zbóż). Przykładowo, jeden z producentów BARF-a pisze, że serce wołowe jest bardzo chude, co się niestety mija z prawdą, bowiem serce ulega otłuszczeniu u wszystkich zwierząt hodowlanych, specjalnie "tuczonych", o czym można się przekonać, zwyczajnie zamawiając w mniejszym sklepie takie serce, a następnie gotując lub piekąc je w domu.

Jak więc widzimy BARF - jak wszystko - ma swoje blaski i cienie, i nie koniecznie jest tych zalet aż tak dużo, jak chcieli by entuzjaści tego sposobu żywienia, ale oczywiście ma ono swoje niewątpliwe zalety.

Można bowiem też zaopatrzyć się w odpowiednie narzędzia i raz na jakiś czas, zamiast kupować worek karmy, kupić produkty (przy okazji zakupów dla siebie), zemleć, zamrozić, pozostawiając część mięsa w całości i część dużych kości gotując, a potem tylko rozmrażać porcjami i podawać, podobnie jak podaje się suchą karmę. Pamiętać jedynie należy o odpowiednich proporcjach, co wymaga trochę wiedzy, ale w końcu jest Internet i BARF-ne społeczności, zaś pies i tak "pokaże" nam czy odpowiednio go żywimy, podobnie z resztą, jak przy karmach suchych. Jak powiadają praktycy BARF-a: albo naprawdę cenisz swojego psa i chcesz dla niego jak najlepiej, albo karmisz go przemysłowo ;)

Ferma kurczątWarto jednak ostrzec także, iż mięso drobiowe, najczęściej zalecane dla psów jako zdrowsze, niestety takie nie jest. Współczesna bowiem produkcja mięsa drobiowego bardzo daleka jest od dawnej hodowli i tradycyjnej jakości i lekkości "białego mięsa". Drób to współcześnie najbardziej "nafaszerowane" antybiotykami, hormonami wzrostu i innymi środkami chemicznymi (w tym m.in. np. pochodzącymi z pasz opartych na roślinach typu GMO*) zwierzęta hodowlane. Chodzi bowiem o to, by przybierał on w krótkim czasie jak najwięcej na wadze, a jednocześnie dojrzewa on na tyle szybko, że większe ilości tzw. "chemii" nie zdążą go zabić (wcześniej idzie na ubój). Niech świadczy o tym fakt, iż przeciętna kura żyje w tradycyjnym gospodarstwie rolnym od 6-7 do kilkunastu (a nawet 20) lat. W tzw. hodowli przemysłowej zaś rzadko dożywa ona 2-2,5 roku i są to zwykle nioski, które po tym czasie również idą na ubój, bo nadmierna eksploatacja tak bardzo je osłabiła.

Na polskim rynku "najbezpieczniejszym" mięsem pod względem zanieczyszczeń jest wołowina - pochodzi ona głównie od krów mlecznych, które nie były "pędzone" hormonami wzrostu dla przybrania jak najlepszej masy w krótkim czasie oraz antybiotykami. Krowy te muszą rodzić, a więc wymagają lepszych warunków żywieniowych i bytowych. Nie mniej i ta wołowina nie jest już takiej jakości jak kiedyś, bo i tu podaje się duże ilości hormonów i antybiotyków, a na ubój idą młode, a już wyeksploatowane krowy. Z kolei standardowe obecnie są praktyki pojenia cieląt mieszankami o niskiej zawartości żelaza, po to by cielęcina była jak najjaśniejsza (robiła wrażenie "bardzo młodej"). Nie mniej, najwięcej "grzechów głównych" człowiek popełnia obecnie przede wszystkim w stosunku do drobiu.Hodowla danieli, jeleni i saren

Na początek więc wiedzy o żywieniu - czymkolwiek - powinniśmy pożegnać się z obrazem gospodarstwa, w którym krówki pasą się na łące, a kurki biegają po podwórku, gospodyni karmi je ziarnem i grzebią sobie w ziemi, podobnie jak z dziczyzną biegającą po lesie, czy strusiami skubiącymi trawy na sawannach i lamami pasącymi się na polanach w Andach! Jeśli chcemy naprawdę świadomie żywić swoje zwierzęta (dotyczy to także kotów, fretek, czy innych mięsożerców) powinniśmy wiedzieć skąd pochodzi żywność, którą im podajemy (co także dotyczy nas) i jak jest produkowana (i to dosłownie, bowiem mamy teraz do czynienia z "produkcją", a nie - jak niegdyś - "hodowlą", zaś zwierzęta zastąpiła nazwa "opas"). Oczywistą jest jednak kwestią, że nie unikniemy zanieczyszczenia w żywności, nawet gdybyśmy wyhodowali ją samodzielnie, bo chociażby poziom skażenia gruntów, wody czy powietrza już wyklucza czystość naszego pożywienia. Warto jednak zwyczajnie wiedzieć i w miarę możliwości unikać tego, co najbardziej jest szkodliwe dla naszych czworonogów, podobnie, jak dla nas.

Warto też wiedzieć, co znajduje się tak naprawdę w karmach produkowanych przemysłowo, a więc w tym, co sypiemy naszemu psu do miski, gdy nie mamy czasu lub możliwości dla niego gotować. O tym w następnym artykule.

Zapraszam Uśmiech

 

* GMO - w uproszczeniu mówiąc: organizmy (tu mówimy głównie o roślinnych) ze zmodyfikowanymi dziedzicznymi cechami pozwalającymi na używanie znacznie większej, niż normalnie, ilości pestycydów. Takie ilości środków chemicznych - owado-, grzybo-, bakterio- i wirusobójczych - jakich używa się w uprawie GMO, zastosowane do nie modyfikowanych roślin, zabiłyby same rośliny. Istnieją także rośliny z wprowadzonym genem bakterii produkującej toksynę, która uodparnia rośliny na szkodniki. Ma to niestety znaczny wpływ na zawartość w tych roślinach metali ciężkich i innych niezwykle szkodliwych pierwiastków chemicznych, choć jednocześnie znacznie obniża koszty produkcji każdej tony uzyskanego w ten sposób ziarna. Genetyczne modyfikacje dotyczą przede wszystkim kukurydzy i soi, ale także ziemniaków. O ile na terenie UE zabroniona jest uprawa i sprzedaż ww. roślin modyfikowanych (można uprawiać tylko dwie zmodyfikowane genetycznie rośliny – kukurydzę MON810 i ziemniak Amflor), to w Azji - przede wszystkim w Chinach, będących głównym producentem i eksporterem produktów do pasz dla zwierząt - 75% (niektóre źródła twierdzą, że nawet 90%) upraw kukurydzy i soi to uprawy GMO. I żeby nie być gołosłowną: http://www.izoo.krakow.pl/czasopisma/wiadzoot/2009/1/01FBrzoska.pdf oraz do przemyślenia i prześledzenia faktów w innych źródłach: Czy w składzie karm gotowych dla psów znajduje się już GMO? - Kontrowersje wokół stosowania GMO!.